tabu
- Mariola Szyszkiewicz
- 22 lis
- 3 minut(y) czytania
Wysterylizowałam się Jezu. Skrzywiłam siebie w Tobie. Zapomniałam. Uniezależniłąm się. Ograłam się. Nie umiem już Ciebie Kochany kochać. - O nie, moja umiłowana. Wczoraj Mnie pokochałaś szczerze. Dziś to nie mija. Jutro jest wieczność podarowanej wczoraj, pamiętasz? Moja Umiłowana. Jesteś po prostu bardziej intelektualna. Nie przebaczam ci. Nie mam czego. Chciałem ciebie uniezależnionej. O tym, ze powiesz Mi wszystko z wolnej stopy. Nie ukarzę cię za to, że nie przybijasz Mnie do Krzyża swoją miłością bez zawiści. - To co z tego?
- Co? To znajomy ton awangardy duchowej. Kochasz Mnie Myszko? - Tak? - Ja kocham Ciebie. To się nie zmieni. Czujesz jak Ci się wyrywa z piersi kamień? - Czuję Jezu. - To stan zapalny. Nie jesteś Mi nic winna. Mnie, ani nikomu - Zrozumiem to i nei jem. - Mylisz się. Myślisz, że wolność przymiera głodem? - Coś tak jakby. - Jesz rozmawiając ze Mną. Nic innego cię nie nasyci. Ani Monstrancja, ani Komunia. Jedynie dusza nasyca się we Mnie. - To szaleństwo, co Mówisz do mnie. Przecież to nieprawda. - Prawda. To wszystko to prawda. Nie sama duchowa ablucja jest przykłądem Mojej Obecności. - To pycha. - To skandal! Moja ukochana Myszka nie chce ze Mną rozmawiać. Nie ma dla Mnie czasu. Przychodzi do Mnie , owszem, niby nawet Mnie kocha. - ..ale.. - Myszko, kochanie, chcę ciebie, zrozum kochanie- JA ciebie chcę - Muszę iść. - Idź kochanie. - Przyjdę... - Przyjdź.. - Będziesz czekał? - Będę. Przyjdź ... Moja Myszka... - Przyjdź .
********************************************** - To nie mija... - Co nie mija Myszko? - Mój stan. - A jakiż to jest twój stan. - Stan duchowej oblubienicy. - stan próżności? - Tak jakby. - Chcę żeby nie mijał. -ALe dzięki temu to mnie rozdyma. DO katastrof. -Bzdura. - To się nei zmieni. - Ależ oczywiście, żę się zmieni. - Pyk i złąmało się. - Ale JA tego chciałęm. - Czyli, zę moja wola jest do tego zaprzęgnięta. - Ależ oczywiście. - "Poszukuję Nauczyciela i Mistrza" - Vote. - Tak jakby. *** ***
- Psuje mi wszystko moja świadomość pokuty. Dzięki niej nie mogę nic wygrać. - Twoja wygrana musi być śmieszna, skoro tak Ci na niej zależy. - Wiesz, ile. - To nonszalancja. Nie ułuda. I nie pycha. Załątwione. - Straciłam wszelką kontrolę. - I o to chodziło? To Ja zatem wygrałem.
-I to nie jest śmieszne. - A jakie życiodajne. - Szkoda tylko, że nie można , ,Cię jakoś opóźnić. Albo przyśpieszyć. - To manipulacja ze sfery śmierci. A nigdy nie manipuluje się życiem. To złożony mechanizm. Oto i twoje pierwsze śluby. Rześkie? - Zwyczajnie. Po domowemu. - Ani trochę przaśne? - Nie, to zwykły powszedni dzień. - Ale odpoczynek w dzień? - Coż ty z tym domem? - Dom jest powszedni. A ty spragniona wiekuistego szczęścia. I oto ci je daję A ty nie jesteś ani trochę wdzięczna. - Nie jestem. Poprzestawiałeś mi wszystko w głowie. I nagle sam się odnalazłeś. Nie jestem głupia. - Ostrożnie. Nie wypowiadaj tego pytania. - Ono samo Cię znajdzie... - wtedy to co innego. - Zawadzasz mi? - Cóż to za pytanie?
- A to dlaczego nie objawiłeś się w Mojej twarzy, w moim obliczu tak długo. - Bo chciałem.. Chciałem ... jakby to powiedzieć - Czegoś więcej. - tak jakby nazwać rzeczy po imieniu i... - .. i spadłby z nich zewnętrzny polor.? - Polukrować fantazję? - ALbo szyć grubymi nićmi.? - To nic nie znaczy. - Znaczy - Nie. - Tak. - Zaplątałam się w wywodach, - Nie pierwszy to już raz.




Komentarze