Dziękuję Ci Jezu.
- Mariola Szyszkiewicz
- 21 sty
- 4 minut(y) czytania
Dziękuję Ci Jezu.... - A za co? - Za byt. Także i ten materialny. - Ocuciłaś w sobie Słowo? - Tak, jestem zatem mniej zmęczona. - I mniej wyuzdana? - Nie wiem, cóż Ty wygadujesz? Ach! Jezu! Ile razy Cię prosiłam, zebyś zdjął ze mnie promiskulityzm? Zdjąłeś? - Nie, żebym chciał. Ale to miejsce jest już zajęte. czy nie o to prosiłaś w swoim przydługim liście? - Czuję, jak ziarno, które w Nas jest zasiane... - ... i jest przeze Mnie podlewane? I rośnie? - Czuję także to, że obumiera. - Cóż ty tak z tą śmiercią? Jeśli jest takie jak twoje , Myszko, nastawienie, to nic między Nami nie urośnie. A tak chciałbym Pielęgnować tą roślinkę. Chcesz? Chciałabyś? - Tak. To słowo rodzi się miedzy Nami tak chętnie. - I nikt tego docieknie, gdzie się rodzi przyjaźń, a gdzie miłość. - ALbo jest się pomiędzy. - Jak ty słonko, włąśnie. - Bół jest taki promienisty. Nie promieniujący, promienisty. - Tak trzymać.

- Skąd wezmę azyl? - Azyl to Moje dłonie, które zamykają cię w sobie tak chętnie. Przychodź do Mnie Myszko, żono, oblubienico Moja. Wiem, że lubisz te "hasła". - Wiem, przy Tobie nie utonę. - Myśl ci dryfuje kochana. - Co chciałeś powiedzieć? - Coś o przywiązaniu. O radości wewnętrznej. Uniezależnionej materialnie. Tego właśnie doświadczasz. Intymności. Ze Mną. Nawet w wyuzdaniu. Jak wolisz. wszystkie karty kobiecości odkrywam przed tobą. Weź , co zechcesz. Na wszystko masz Moje przyzwolenie kwiatuszku. - Kocham Cię. - WIęc weź Mnie. Przy tobie ukochana, mam obie ręce wolne. Kocham Ciebie. Odżywam przy tobie. Skraca Mi sie oddech.

- Tęsknię do Ciebie. - Więc Mnie weź bez wahania. - Cały mój anturaż na to mi nie pozwala. - Zależy co chcesz Mi powiedzieć. To wszystko, o czym Mówisz, to zewnętrzny polor. Chodzi raczej o wolność ducha, wolność wewnętrzną. - Sytuacje generują brak. - Ale nie brak woli przecież. - Nie. To mnie stymuluje raczej. Jestem niewychowana. - Nie. To na pewno nie. Mieszasz po prostu pojęcia i najlżejszy podmuch wiatru cię porusza i formuje twoją postawę. Nie żebym ci coś zarzucał, ale masz w sobie stygmat pokoju wewnętrznego, którego nie doceniasz. Jesteś Mistrzynią Słowa. Nic ci nie brakuje. - A zatem? - Ja tym pokieruję, jeśli o to Mnie prosisz. - Doświadczyłem tego wczoraj i przeniosłeś mnie. Po prostu mnie przeniosłeś. - Słuchaj bardziej intymnie. To nie grzech. Jeśli się wsłuchasz w mowę ludzi , nawet banalną, najbardziej potoczną, usłyszysz Mnie z łątwością. Możesz mieć do siebie zaufanie Kotku. Ja przejmę kontrolę. Zrobię to i z łatwością i - dla ciebie- z wielką chęcią. Próbujesz odwzorowywać w życiu codziennym Moje życie wewnętrzne, moją duszę wreszcie- która ci gra w skroniach, odzyskujesz i zdrowie i siły. I dziwisz się, że nie ma odzewu. Czym zatem jest Prawda?

- Zadajesz Sobie te pytania o świętość - i wracasz do momentu wyjścia, aby zacząć szturmem walkę o indywidualność. Z duszą na ramieniu, czy się na to zgodzę.Czy tak? - Mniej więcej. Ukochany, rozwiąż mój problem. - Z miłą chęcią. Postawiłaś tak wysokie wymagania, co do siebie i co do swej rodziny . (...) Chcesz ich wszystkich poprowadzić do Mojego serca, ale drżysz? - Nie, mów dalej. - Jesteś tak zaogniona. - Jak zawsze. - taką cię chcę, oddaną Mnie, mimo wszystko, i na różnych płaszczyznach. - Co do tego martwię się o to, czy Cię w zewnętrznym świecie rozpoznam? Gdzie króluje Twoje serce? - Masz oczy zwrócone do wewnątrz. To dobrze. Kieruje tobą entuzjazm. Czy nie tego szukasz po świecie? Jaka zatem jest twoja wiara? - czy nie tego właśnie chcesz? Radości i spełnienia? Czy kochanie niepotrzebny właśnie entuzjazm? - Nie, królewno, nie. Nie ma w tym pychy, jeśli o to ci chodzi . Ja Jestem, czy cokolwiek rozumiesz, co to właściwie znaczy? - To ontologiczne określenie zrozumiałego Bytu. To jednostka duchowa, analitycznie niepodzielna. Bardziej niepodzielna niż jądro atomu. - Cieszę się, że tak myślisz. - Takie myślenie sprawia mi kłopot, bo ono mnie ogranicza. - A nie chcesz być zuchwałą osobą. - Takie jest życie. - Nie, taka jest twoja wiara we Mnie. - Upadła? - Nie. - Infantylna, zatem? - Też nie. - Otworzyłeś mi oczy. - To jest właśnie sedno sprawy. Sedno istoty, można by rzec. - Mam zachowany owal twarzy. - No właśnie. - Moje myślenie się zmienia. Nie wierzyłam, bo miałam w podzięce wykorzystanie mojej istoty. Bez ciebie ta legitymizacja małżeństwa nie idzie zbyt sprawnie.

- Chodzi Mi o to, abyś ty, Moja oblubienica, mogła się z tych zarzuconych sieci - wyplątać. - Dajesz mi czas? - A jakże. - Więc nie muszę umierać.?
- Nie, nie musisz. Chyba, że będziesz bardzo chciała. ja mogę spełnić to życzenie. - Ale po co? - No tak. - Szukam czegoś, co ograniczyłoby mój stres. - I lęki. - Nie znoszę szumów. Muszę jasno i wyraźnie słyszeć Twój głos! Nie zamierzam go nie słyszeć.! czy możesz coś zrobić w tej kwestii? - A czy tym razem wyjdziesz do mnie? Nie obdarzysz mnie zapomnieniem? - Pytasz Mnie , czy do ciebie dopłynę?



Komentarze