Politeizm
- Mariola Szyszkiewicz
- 7 dni temu
- 2 minut(y) czytania

Politeizm – teatr bogów i ludzi
Politeizm nie jest tylko suchym terminem z podręcznika religioznawstwa. To świat pełen dramatów, namiętności i lęków, w którym człowiek żył otoczony przez bogów – wielu, różnorodnych, często kapryśnych. Każdy z nich miał swoje oblicze, swoje żądania i swoją władzę. Człowiek nie był samotny wobec kosmosu, ale też nigdy nie był wolny – musiał negocjować, przekupywać, błagać, a czasem walczyć o przychylność tych, którzy rządzili jego losem.
Bogowie Egiptu – strażnicy życia i śmierci
Wyobraźmy sobie Egipt: słońce wschodzi nad Nilem, a wraz z nim rodzi się codzienny rytuał. Ra, bóg słońca, musi być czczony, aby światło nie zgasło. Ozyrys czeka w krainie umarłych, by osądzić dusze. Izyda otacza ludzi macierzyńską troską, a Anubis prowadzi ich przez mroczne korytarze śmierci. Egipcjanie żyli w poczuciu, że każdy dzień jest częścią wielkiego dramatu kosmicznego – jeśli zabraknie ofiary, jeśli rytuał zostanie zaniedbany, porządek świata może runąć. Relacja z bogami była jak nieustanna gra o przetrwanie.
Grecja – bogowie jak ludzie
W Grecji bogowie zeszli z nieba na Olimp, ale ich serca były pełne ludzkich namiętności. Zeus kochał i zdradzał, Hera zazdrościła, Posejdon gniewał się na żeglarzy, a Atena wspierała bohaterów. To nie byli odlegli strażnicy kosmosu – to byli uczestnicy ludzkiego życia, niemal bohaterowie tragedii. Człowiek wchodził z nimi w relację przypominającą rodzinne konflikty: prosił, przekonywał, czasem buntował się. Grecki politeizm był dramatem, w którym bogowie i ludzie grali razem na scenie świata.
Rzym – bogowie państwa
Rzymianie uczynili z religii sprawę publiczną. Bogowie byli strażnikami imperium, a każdy rytuał miał znaczenie dla losu państwa. Jowisz czuwał nad potęgą Rzymu, Junona nad rodziną, a Neptun nad morzem. Relacja z bogami była tu bardziej chłodna, bardziej formalna – przypominała kontrakt. Jeśli państwo zaniedbało kult, bogowie mogli odwrócić się i sprowadzić katastrofę. To była relacja obowiązku, w której człowiek nie tyle kochał bogów, co bał się ich gniewu.
Politeizm jako dramat relacji
Wszystkie te kultury łączyło jedno: relacyjność. Bogowie byli obecni, ale wymagali. Człowiek musiał dawać, aby otrzymać. To była więź pełna lęku i handlu – ofiara w zamian za deszcz, modlitwa w zamian za zwycięstwo, rytuał w zamian za życie po śmierci. Politeizm był więc wielkim teatrem, w którym człowiek grał rolę sługi, petenta, czasem partnera, ale nigdy wolnego uczestnika.
Zapowiedź zmiany
Z czasem pojawiło się pytanie: czy naprawdę trzeba tylu bogów, tylu rytuałów, tylu ofiar? Czy za tym wszystkim nie kryje się jedna siła, jedno źródło? W Egipcie faraon Echnaton próbował wprowadzić kult jednego boga – Atona. W Izraelu zaczęła się rodzić idea przymierza z jednym Bogiem. To był początek monoteizmu – zupełnie nowej kategorii relacji, opartej nie na handlu, lecz na miłości i ufności.
Zakończenie
Politeizm był dramatem, w którym bogowie i ludzie tańczyli razem w rytmie ofiar i rytuałów. Był światem pełnym namiętności, lęków i nadziei. Ale to właśnie ten dramat przygotował scenę dla nowej opowieści – o jednym Bogu, który nie żąda przekupstwa, lecz daje siebie w miłości.



Komentarze