Witaj czytelniku
- Mariola Szyszkiewicz
- 23 lis 2024
- 3 minut(y) czytania

Dobry Wieczór. To mój pierwszy post na Wix. Właśnie debiutuję. Coś mi się wydaje, że będzie to wspaniała przygoda. Lubię wyzwania, a zwłaszcza te związane z budową strony. Nie jest to moja pierwsza strona. Ale teraz czuję,że dojrzałam już i mentalnie i technicznie, aby spróbować czegoś poważniejszego i bardziej wymagającego. Wszystkiego, co związane jest z budowaniem strony, nauczyłam się sama. Uwierzycie?:) Dlatego proszę o wyrozumiałość, jeśłi nie wszystko będzie tak jak być powinno, graficznie, tekstowo, technicznie czy merytorycznie. To dla mnie wielka frajda stworzyć coś, co czytelnicy będą czytać, jeszcze niedawno nie było takich możliwości interaktywności. Można było sobie napisać list, i to dobrze jak napisał.:) No ale dobrze. Będę pisać o swojej prawdziwej pasji - O Jezusie. Dawno temu już, naprawdę dawno, zaczytywałam się w biblijnych historiach, wszelkie opracowania, które wpadły mi w ręce, które były dostępne w pierwszym obiegu. Mieszkam w mieście, gdzie kiedyś była mała biblioteka. Nie przeszkodziło mi to spędzac w niej wszystkich wolnych chwil. Ale oczywiście wiedza nie była taka dostępna, jak jest teraz, kiedy mamy na ręku każdą informację, jaką możemy sobie zamarzyć. Z tej, czy z innej wyszukiwarki. Obserwuję z zaciekawieniem rozwój techniki i choc obłożona ona jest krytycznym głosem, to od jej prawdy nie uciekniemy. Możemy uczestniczyć w niej, korzystając z niej, próbując ją zrozumieć, nie walczyć z nią, bo to bez sensu. Tak kiedyś ludzie próbowali walczyć z koleją żelazną. Bez sensu. Dlatego trzeba być mentalnie gotowym na porzucenie świata, który powoli odchodzi już do historii. Dla pasjonatów historii, to wszystko żyje, ale codzienność przychodzi z pomocą raczej nowinkom i wszelkim ułatwieniom () i innej organizacji obowiązków, uczyć się nowych, przydatnych dla nowej rzeczywistości umiejętności pozwalającym pracować w dzisiejszych warunkach. Łezka się kręci, ale to co nowe, niekoniecznie jest złe. Bo nie jest. Dla osoby, która już półwiecze już ma za sobą, i nie pretenduje do bezczasowej przynależności do młodzieży, każda nowa umiejętność pomaga w zrozumieniu nowego, o ile to nowe jest jakkolwiek przyjaźnie, życzliwie nastawione. Wiek, to oprócz migreny i niedomaganiom kręgosłupa jest czymś umownym. Ale jeśli to nie wystarcza, samo to przeświadczenie, i przygniata nas niemoc, albo choroba, albo inne zło, z którym nie wiadomo jak się uporać, to wtedy szukam pomocy Jezusa. Najszybciej jest znaleźć Jezusa w kościele, bo to przychodzi do głowy po odpowiednim wpisaniu słów kluczowych. Z czasem uczymy się Jego Obecności w słowach Pisma świętego, w modlitwie, w rozmowie z przewodnikiem duchowym ( koniecznie). Wreszcie w codzienności, a pracach codziennych, w bliskich ludziach, rodzinie , przyjaciołąch w dzieciach... Ale zatrzymajmy się na tym, że szukamy Go jako przyjaciela, kogoś bliskiego, powiernika, mentora, kogoś, kogo kochamy, a On o tym wie, że Go kochamy. Być z Nim bardzo blisko, najlepiej cały czas w stanie komunii, także tej duchowej. Być na tyle blisko, aby czuć Jego oddech. Dlaczego? Kiedy Jezus rozesłał w drogę 72 uczniów, wszyscy ci poszli bardzo chętnie nauczać. Ale później sytuacja się zmieniła. Nauka Jezusa stawała się coraz trudniejsza dla uszu uczniów i jak pisało o tym Pismo, przestali za Nim chodzić. Jezus, kiedy podjął już raz to ryzyko objawienia prawdy, zauważył, że żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana Żniw aby wysłał robotników na żniwo. Wtedy zapytał się Jezus pozostałych, którzy przy nim pozostali, "Czy i wy odejdziecie?" Na to odpowiedział Mu Piotr- "Panie, dokąd pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego." Słowa życia wiecznego. Nikt ich nie ma . Dla mnie tylko On. Z poznaniem nie można przesadzić, bo wtedy nam nie służy. Wszyscy mamy ślad po ranie egzystencjalnej. Jednym ludziom goi się ona z czasem, podczas gdy inni w ogóle nie zauważają jej istnienia. Dla tych pierwszych zagadka bytu nie kończy się w momencie kiedy zjemy obiad, poczytamy książkę ( pół biedy) , założymy grymaśne kapcie i buch. Do paranoi. I tak co dnia. Wyliczam duchowe dysleksje, które prowadzą do niebytu. Jezus jest. Zawsze się odnawia. Nie potrafię Cię zachęcić, zebyś poszedł wytyczoną przeze mnie drogą, to CIę rozczaruję. Nie jestem przewodnikiem, nie mam papierów na teologię, na głoszenie Ewangelii też nie. Piszę o Jezusie, bo zranił mnie swoją miłością i tak trwa to juz od lat. Jeśli chcesz przy mnie spędzić trochę czasu przy Jezusie, to chętnie. Nie nauczę Cię niczego szczególnego, czego byś nie dowiedział się w Kościele, ale tam sobie nie pogadamy, a tutaj, przynajmniej nie będziesz sam przez chwilę. A dla mnie to frajda.



Komentarze